czwartek, 8 sierpnia 2013

3. Przyjaźń

Nie wiem czy długo spałam ,ale kiedy się obudziłam do pokoju wpadały promyki słońca. Zasłonki lekko powiewały przy otwartym oknie. Moja ręka była obwiązana idealnie białym bandażem. Podniosłam się lekko i spojrzałam na mój pokój. Nie było śladów krwi na podłodze ani roztrzaskanego szkła. Obrazki były poukładane na szafkach. Książki poustawiane a ubrania w szafie. Wstałam i skierowałam się do łazienki. Wyglądałam tak jak zwykle. Oczy bez żadnego blasku, zmęczona twarz. Umyłam zęby i zeszłam na dół. Wtedy kiedy chciałam być cicho jak na złość skrzypiały schody. Przymknęłam oczy z irytacji i postawiłam delikatnie nogę na zimną podłogę.
- Wstałaś? - odezwał się głos za mną. Wzdrygnęłam się i obróciłam natykając się na te hipnotyzujące oczy.
- Twoja mama poszła do sklepu powinna za jakieś dziesięć minut wrócić.- No po prostu jakby czytał mi w myślach. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam do kuchni. Wyjęłam mój ulubiony kubek i nalałam do niego soku.
-  Świnka? - zapytał śmiejąc się.
Złapałam długopis i kartkę leżącą na komodzie w salonie i napisałam.
'Prosiaczek'
- Głodna? - zapytał zataczając się ze śmiechu ,że nawet ja musiałam się uśmiechnąć.
'Nawet nie wiesz jak bardzo'
Napisałam i podałam mu karteczkę.
- To naleśniki czy naleśniki bo tylko to umiem. - skrzywił się lekko lecz w jego oczach można było dostrzec radość.
'To pierwsze i jak można to kawę'
- Nie ma sprawy. - Oglądałam jak się porusza i przygotowuję śniadanie. Było coś w nim takiego ,że chciałam przezwyciężyć strach i właśnie dla niego walczyć by móc być tą 'normalną'
By móc obdarować go słowami...
- Patrzysz się na mnie....- powiedział zerkając na mnie. Zarumieniłam się i zaśmiałam.
- Twoja mama mówi ,że nigdy się nie śmiejesz. - szepnął i usiadł koło mnie otaczając mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego. Pięknie pachniał mogłam tak siedzieć w jego uścisku całe dnie. Czy to nie dziwne?
Prawie go nie znam, nigdy go nie widziałam a ufam mu i jest dla mnie ważny. Na pewno nie bardziej ważny od mamy ,ale po prostu ważny...
Odsunęłam się od blondyna i usiadłam wygodnie. Niall podał mi talerz z znakomicie wyglądającymi naleśnikami. Polane były białą i czarną czekoladą a obok była truskawka.(Od autorki: Może mi ktoś powiedzieć skąd wzięły się truskawki w jesień??!) Moje oczy zabłysły blaskiem a ja  zabrałam się do jedzenia. Smakowały lepiej niż wyglądały.
- Jesteś brudna. - oznajmił mi a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech odsłaniający nie równe zęby.
Potarłam ręką usta by zetrzeć pozostawioną czekoladę lecz na marne. Chłopak wstał i kucną przy
mnie palcem starł słodycz.


Godzinę później siedziałam na dywanie w salonie i mazałam sobie z nudów w zeszycie. Emma przyrządzała coś w kuchni 'jak zawsze' - pomyślałam. Lubiła piec ciasta, ciasteczka robić desery lodowe i inne różnorodne pyszności. Kiedyś pracowała w cukierni to przybiegałam do niej i zajadałam się pączkami.
Dużo się od tamtego czasu zmieniło.
- Jak było z Niallem? - zapytała mnie siadając na dywanie obok.
' W porządku jest dosyć miły'
- Podoba ci się co nie? - spięłam się lekko i byłam pewna ,że wyglądam teraz jak burak. - Nic w tym złego mi też się podoba. - zaśmiała się zdejmując mi grzywkę z twarzy.
' Jesteś za stara' - Napisałam i podałam jej kartkę.
- Ej! taka stara to ja nie jestem. - uśmiechnęła się - Niall jest porządnym chłopakiem i jak jest przy tobie czuję ,że jesteś w dobrych rękach.
' Kocham cie mamo!'
- Też cie kocham córciu. Pójdziesz ze mną na spacer? - spytała
'Chętnie'

Pod wieczór byłam wykończona. Położyłam się do łóżka analizując dzisiejszy dzień. Dla mnie był wyjątkowy. Pełen ciepła i poczucia wartości. Blondyn o tak niebieskich oczach jak ocean.To Niall zawładną moimi myślami to dzięki nie mu się uśmiecham może to głupie ,ale chciałabym by to było coś więcej niż przyjaźń. Wiem ,że to nie możliwe na dodatek on ma dziewczynę. Jest jego warta - pomyślałam.
A ta rozmowa telefoniczna u nie go w domu. Powiedział ,że ma problem. To ja jestem i będę jego problemem. Nie chce żeby tak było. Po co ma się mną przejmować Emma mu kazała 
W tym momencie uświadomiłam sobie ,że on na pewno się tylko nade mną lituje. A ja tego nie potrzebuje, nie potrzebuję go.Nie potrzebuję litości. Co ja jestem niepełnosprawna? ,że trzeba przy mnie być 24 godziny na dobę?
Wstałam i sięgnęłam po torbę leżącą na krześle. Wrzuciłam parę rzeczy i wyszłam cicho przez okno.
Biegłam ile sił w nogach. Aż wbiegłam do lasu i wybuchłam płaczem.
Czy...czy ja właśnie..uciekłam..z domu?

***
No napisałam i moim zdaniem jest do bani! ani ładu ani składu.
No nic mam nadzieje ,że wam się chociaż podoba.


4 KOMENTARZE = ROZDZIAŁ W SOBOTE !


Jeśli będzie 5/6 komentarzy to jeszcze dzisiaj wieczorem dodam następny (mogą być z anonima) :***

6 komentarzy: